Edukacyjne materiały od podstaw na Toytube, w zajmująco ciekawy sposób :
Nie wiem (choć mam własną koncepcję), ilu Polaków na stu nazwałoby altówkę skrzypcami. Zatem nawet podstawowe wiadomości o instrumentarium orkiestrowym i jego otoczeniu pewnie są dla wielu wciąż wiedzą nieznaną. Naprzeciw temu wyszedł Narodowy Instytut Muzyki i Tańca i stworzył swego czasu z najlepszą polską orkiestrą, czyli Sinfonią Varsovią „Orkiestrownik”.
Ponieważ poznałem przelotnie Panią Harfistkę, więc koniecznie na jej przykładzie:
Dwa ciekawe miniwykłady w stylu Leonard’a Bernstein’a poczynił Adam Sztaba traktując w jednym o muzyce tradycjonalistycznej, a w drugim o tej nowoczesnej:
Ale to dla laików. Zaawansowanych może zainteresować oferta Europejskiego Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego i tamtejsze „Akademie Muzyki”, prowadzone także przez najlepszych, ...czasem nawet tych samych:
Rzeczy na poziomie nie jest jednak zbyt wiele. Chyba, że macie coś fajnego upatrzonego swojego ?!
„Topic’owe sprawki”, czyli o dziwnej mechanice na YT:
Może też zauważyliście pewne realne utrudnienia -
1. Część dorobku nagraniowego danej orkiestry jest w jednym profilu, a inna część na profilu dyrygenta, pomimo, że orkiestra wykonująca jest cały czas ta sama.
2. Większość płyt nagraniowych w danym profilu ma zdefiniowaną playlistę i można włączyć sobie podgląd wszystkich ścieżek danej płyty w stosownej kolejności. Ale wybrane płyty funkcjonują w niesklasyfikowanym rozproszeniu. Należy wówczas w oknie wyszukiwarki ręcznie i bardzo precyzyjnie wpisać określone frazy, aby uzyskać dostęp jedynie do rozproszonych jej fragmentów, wyświetlających się (w takim algorytmie poszukiwań) całkiem przypadkowo, bez należytej kolejności i w bezładzie.
3. Na playliście z utworami (ścieżkami) danej płyty jedna lub kilka ścieżek zostaje podmienionych na film video zawierający identyczną muzykę. Istnieje druga wersja tj. okładkowa tego samego materiału, ale trzeba jej poszukiwać ręcznie w wyszukiwarce, co wcale nie bywa łatwe. A przecież materiał filmowy powinien być w innym katalogu, albo funkcjonować jako pliki dodatkowe podpięte na końcu listy ze ścieżkami audio.
4. To samo, co w 3., ale podmianka pliku z playlisty dotyczy całkowicie innego wykonawcy (ostatnio jednak coraz rzadziej, a jeszcze rok temu nagminne).
Czy to celowa polityka, czy błędy automatyki oprogramowania zarządzającego plikami i katalogami?
Pandemia i towarzysząca jej szczególnie wybujała kariera streamingu wyostrzyła procesy i przemiany, które toczyły się w pewnym sensie nieuchronnie, ale jednak w mniej dynamicznej skali. Zwróciło to ostatecznie uwagę, a nawet wywołało troskę o dalsze losy Muzyki Klasycznej u niektórych obserwatorów medialnych (m.in. The Sunday Times, The New York Times).
Sformułowano ostrzegawczą tezę krytyczną, że streaming wielkich platform może docelowo zagrozić ekonomicznym podstawom i zapleczu Muzyki Klasycznej, gdyż mechanizmy sterujące tą technologią deprecjonują i uderzają w pomyślność wszelkich najbardziej tradycyjnych form sztuki, w tym zasadniczo i przemożne godząc w interesy samej Muzyki Klasycznej.
Sformułowano uzasadnienia dla postawionej tezy:
1. W epoce strumieniowania Muzyka Klasyczna ma zwyczajnie ginąć w nieogarniętym ogromie (meta)danych, a algorytmy platform (Spotify, Apple, Amazon, YouTube) mają być tak zaprojektowane, aby kierować słuchaczy do prostych haseł odnośnikowych związanych a POP Art’em i jego hitami. Architektura nazewnicza nurtu klasycznego pozostawać ma tu szczególnie niesprzyjająco skomplikowana. Istnieje bowiem zwykle kompozytor w całkowitym oddzieleniu nazewniczym od aparatu wykonawczego, dalej sama kompozycja kilu- lub wieloczęściowa, niejednokrotnie oznaczenie tonacji, tempa i samo opusowanie. Nie pasować to ma do uproszczonych algorytmów zaprojektowanych i dedykowanych kulturze POP.
2. Nawet zakładając, że autentyczni melomani klasyczni przezwyciężają względnie łatwo przytoczone powyżej niedogodności, to już (zaledwie tylko) potencjalnie zainteresowani laicy już niekoniecznie muszą być do tego zdolni lub dostatecznie zmotywowani. Ostatecznie strumieniowanie może także usuwać wszelkich słuchaczy-konsumentów ze sklepów muzycznych, sal koncertowych, etc., a enigmatyczne datki od wielkich platform nie muszą być (lub mogą przestać być) wystarczającą rekompensatą za opublikowane bezpłatnie „klasyczne dobro”, gdyż POP Art z uwagi na swoją porażającą liczbę wyświetleń zawłaszczy wszelkie te profity w myśl zasady: the winner-take-all economics of online media.
Zdania odrębne, które także wybrzmiały głoszą natomiast, że:
1. Muzyka Klasyczna winna docierać do jak najszerszego grona odbiorców, korzystając i nadążając za wszystkimi dynamicznymi przemianami i że brak takiego uczestnictwa oznaczałby dopiero i prowadził do totalnej jej marginalizacji.
2. W czasach, gdy repertuar klasyczny został aż do przesady wielokrotnie zarejestrowany i wszystko zostało niejako interpretacyjnie wypowiedziane, ludzie łakną głównie koncertów na żywo, a nie kolejnych zapisów nagraniowych i że wreszcie młodzi artyści przy takim przesycie, nie mają szansy na wysoką sprzedaż swego dorobku, a mogą jedynie publikacjami swoich nagrań zachęcać słuchaczy do przybycia na swoje występy koncertowe.
3. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby poprzez stosowną secesję powstawały specjalistyczne platformy streamingowe dostosowane (w zaimplementowanych w nich algorytmach) do specyfiki nazewniczej i potrzeb użytkowników Muzyki Klasycznej. A w skali świata, nawet ten mniejszościowy pakiet użytkowników to i tak może być dużo.
Co głosi oficjalna statystyka ?:
Muzyka klasyczna zawsze była silnie wyspecjalizowanym zakątkiem muzycznego biznesu, ze szczególnie wymagającą klientelą. Wymagającą, czyli jednocześnie wyselekcjonowaną, ...jeśli nie niszową.
Polskie doniesienia pozostają oparte na słabej i zawodnej metodologii badawczej, snującej nadmiernie optymistyczne wizje rzeczywistości, ...nie tylko zresztą w tym temacie.
Te zdecydowanie lepsze, czyli Federation of the Phonographic Industry, donoszą, iż klasyczne nagrania generują rocznie na całym świecie obroty sprzedażowe rzędu 400 milionów dolarów, co stanowi bardzo niewielką część przychodów ze sprzedaży całej nagrywanej muzyki sięgających 20 miliardów dolarów (dokładnie 2,0%). Koresponduje to z innymi doniesieniami mówiącymi o 2,5 % udziale Muzyki Klasycznej w rynku sprzedaży albumów w całych Stanach Zjednoczonych. Niepokoi jednak inne zjawisko. O ile wspomniane 2,0 - 2,5 % udziału w sprzedaży to Klasyka, to już w usługach śledzenia, stanowić ma ona mniej niż 1 procent wszystkich dostępnych strumieni muzycznych (meta)danych. Natomiast średni wiek słuchacza muzyki klasycznej wynosić ma 45 lat, ze słabnącym zainteresowaniem u respondentów legitymujących się młodym wiekiem.
Komentarz odrębny - to ostatnie może być jednak jednocześnie wytłumaczeniem wcześniejszego spostrzeżenia. Przecież starsze osoby zwykle mniej intensywnie korzystają z super nowoczesnych technologii, a skoro Muzyka Klasyczna cieszy się większą atencją u dojrzalszych wiekowo odbiorców, to może być to wytłumaczeniem dla statystycznego spadku współczynnika procentowego do poziomu mniejszego niż 1% dla streamingu. Intensywność preferowania jakiejś technologii przez jedną grupę może zafałszowywać wnioski ogólniejszej natury.
Kluczowy pozostaje parametr 2,0-2,5 % i średnia wieku 45 lat.
Kazus Hyperion Records:
Wytwórnia ta ostentacyjnie nie uczestniczy w polityce bezpłatnego udostępniania własnych produkcji nagraniowych. Nie streaming’uje w zasadzie niczego, co wykracza poza cele czysto marketingowe. Zapewne skupia wokół siebie także artystów reprezentujących podobną filozofię funkcjonowania na rynku muzycznym. Powszechnie niedostępne pozostają tym samym zajmujące dokonania pianistyczne cenionych przeze mnie – Stephen’a Hough’a i Steven’a Osborne’a. Ale nigdy zbyt długo iść pod prąd nikomu się nie udawało. Ciekawe zatem, jak się to zakończy i czy taka polityka okaże się słuszna. Czy Hyperion może w niezamierzony sposób działać długoterminowo na szkodę nagrywanych przez siebie wykonawców? Skoro jest łatwo dostępnych do pozyskania kilkadziesiąt innych równie wartościowych nagrań, to czy nie skończy się to marginalizacją osamotnionego Hyperiona i artystów z jego team’u? Z innej strony patrząc, sama ta ogromna różnorodność nagrań oznaczać może także zagubienie słuchaczy, bo nie wiadomo, jakie wykonanie jest najcenniejsze, tak jak nie wiadomo już dziś, jakie płytki z arcybogatej oferty zakupić do remontowanej łazienki.
Czy w sposobach jest metoda?, czyli specjalne playlisty i inne sztuczki:
Niejednokrotnie tworzone są i dostępne tematyczne playlisty oparte na motywie przewodnim, względnie mood-based playlists — np. “Relaxing Piano,” “Intense Studying”, które przeplatają utwory muzyki klasycznej z utworami z innych popularniejszych gatunków. Dzięki temu zabiegowi propozycja interpretacyjna Paul’a Lewis’a pierwszej części Sonaty Księżycowej miała wzglednie szybko osiągnąć poziom odtworzeń rzędu 50 mln. Takie playlisty mają eksponować nową, młodą publiczność na Muzykę Klasyczną i jej zdobycze, nawet bez świadomych intencji dla spontanicznego ujawnienia takich zainteresowań.
Wnioski:
Wkrótce streaming stać się może jedynym sposobem, w jaki ludzie będą słuchać muzyki, tak jak ma (wg oficjalnych prognoz) zniknąć ostatecznie waluta fiducjarna. Pozyskiwanie gotowych plików jest nieporównywalnie prostsze od ich przetwarzania do postaci elektronicznej z zakupionego srebrnego krążka. A same przemożnie modne i wygodne słuchawki bezprzewodowe, pozbawione jakże cennych właściwości deoksydowanej miedzi, ...czy nawet srebra, nie wymagają zdobyczy technologii flac super audio (i innych), gdyż nie są władne uczynić z niej należnego użytku. Bowiem era streamingu to jednocześnie era towarzyszącej jej materiałowej tandety.
Mój prywatny parkur technologiczny związany z muzyką pozostaje więc zasadniczo technologicznie przestarzały i zawsze mało opłacalnie naprawiany, ale tu także z powodu idei ograniczania nadprodukcji śmieci.
Nie wiem, czy wszelkie te lękowe tezy The Sunday Times & The New York Times pozostają dziś uzasadnione. Wystarczy wszak obecnie w okienku do poszukiwań platformy YouTube wpisać ‘cenione nazwisko’ lub ‘pożądaną nazwę własną’ z dopiskiem topic po myślniku, by uzyskać wynik, który dla każdego musi pozostawać zadowalającym. Bardziej kluczowym zatem jawi się raczej to, by wiedzieć co tam wpisać warto lub należy.
Ogólnoświatowy odpowiednik byłego już partnera Forum Symfonika może być tu pomocny:
Pomimo niejednokrotnie kontrowersyjnych orzeczeń i zamiłowania do laudacyjnych memoriałów, nie można też odmówić profesjonalnego podejście i konsekwencji w publikacjach organizacji Reference Recordings in Classical Music:
Arturo napisał(a):Co do tego video z muzyką Haendla - co chcieli przez nie powiedzieć autorzy?
Jak to co?, ...Arturo !
...że, dzisiejsze Dziewczyny zaciekle urabiają i zamęczają swoich chłopaków, by ostatecznie, docelowo i nieodwracalnie uczynić z nich sftustrowanych dziwolągów. Dlatego bezpieczniej jest pozostawać w statusie kawalera-singla. Ot, co. Materiał do obowiązkowego zapoznania się.
Wściekłą karę zgotowała mi ma Pani, Serce me żywą krwią dziś rani, Wybaczenia ...nadzieja ma płonna, Litości ...ponęta tak wonna. Ogrom nieszczęść na mnie spada, W oczach Jej zmieniam się na GADA.
(w swobodniejszym tłumaczeniu)
OPERA – ta najbardziej wydzielona z całej Klasyki :
„Opera to jest coś takiego, co zaczyna się zwykle o dziewiętnastej, a gdy dwie godziny później patrzysz na zegarek - ...jest dziewiętnasta dwadzieścia.”
"Opera jest Kobietą"
Uważa się, że w operze najważniejszy jest głos i jego jakość. W nagraniach audio zapewne tak. Ale w inscenizacji najważniejszy jest brak fałszu, ...i to bynajmniej wcale nie w głosie. Autentyczność i spójność całości - to ceniłbym mimo wszystko najwyżej.
Tymczasem:
[1.] Nader często pewien szczególny infantylizm libretta nie dorównuje finezji skomponowanej muzyki. Są oczywiście i chlubne wyjątki od tej reguły. Zazwyczaj dotyczy to oper uznawanych powszechnie za te największe – Tosca, Rigoletto, La Traviata, Carmen.
[2.] Istnieje rozdźwięk między charakterystyką postaci w librettcie, a zastosowanym aparatem wykonawczym, wynikający głównie z faktu, że osiągnięcie oczekiwanych parametrów wokalnych nie jest jeszcze możliwe na wczesnych etapach kariery śpiewaczej, czyli w momencie, gdy wykonawca wydaje się najbardziej predysponowany pozawokalnie do spełnienia oczekiwań zawartych w scenariuszu opowieści, co zresztą okazało się niejako główną przyczyną klęski prapremiery opery „La Traviata”, gdyż dawna publiczność nie hołdowała jeszcze politycznej poprawności i na groteskowość postaci reagowała po prostu rubasznym rechotem. A już w całkiem innym, a skrajnym przykładzie – Madama Butterfly, vel Motylek, vel Cio Cio San jest 15-latką i „wychodzi za mąż”, ...co jest niesmaczne (...jeśli nie obrzydliwe) z całkowicie innych powodów.
[3.] Przewaga kompetencji wokalnych nad czysto aktorskimi, co jest pewną naturalną konsekwencją rodzaju wykonywanej sztuki i rozłożenia kryteriów ważności w jej elementach składowych. Głos na naczelnym miejscu. Dobre aktorstwo tylko mile widziane.
[4.] Spadająca jakość wizji reżyserskich i nieudane pokusy lokowania materiału przemożnie historycznego w ramy współczesności i nowatorskich odczytywań, nierzadko posuniętych do poziomu absurdu („La Boheme” przeniesiona na stację kosmiczną w inscenizacji Narodowej Opery Francji, „ciekawe inaczej” lub „odklejone” inscenizacje Opery Narodowej w Warszawie – to też niestety z naszych wspólnych płatności podatkowych, podobnie jak nieuczciwy Konkurs Chopinowski – i już nawet na gali „Paszportów Polityki” 2022 o tym mówiono bez zahamowań).
[5.] „Poprawność polityczna” nakazująca obsadzanie artystów np. afroamerykańskich w rolach wykluczających takie rozwiązanie w odniesieniu do autentycznych realiów historycznych prezentowanych w librettcie. I raczej nie należy tego osobistego poglądu mylić lub utożsamiać z postawami rasistowskimi. To samo bowiem dotyczyłoby „Białasów” obsadzonych w operze Gershwina „Porgy & Bess”.
Wszystko to składa się na całkiem słuszny zarzut wszelkich oponentów – SZTUCZNOŚĆ !
Za to odnotować należy kunszt jakościowy produktów marketingowych związanych z operą, zwłaszcza światowego plakatu operowego i tzw. kompaktowych zwiastunów (opera trailers).
A jaka na to recepta?:
[1.] Nadal i wciąż - bezpretensjonalny tradycjonalizm inscenizacyjny lub przemyślane i mądre nowatorstwo.
Przykład tego pierwszego znalazłem kiedyś przypadkowo na europejskiej prowincji, w rumuńskiej Operze Jassy:
Numer z cygaretką [19:00 – 20:00] nietuzinkowo zabawny i mówiący wiele więcej o osobowości i stylu bycia głównej bohaterki, niż zapisy w książeczce programowej dla mocno niezorientowanych w temacie. Na marginesie – opera ta to główny i chyba jedyny powód, aby się ucieszyć z bycia mezzosopranem.
Przykład tego drugiego w niemieckim „Eugeniuszu Onieginie”. Tu jedynie finał dzieła, czyli „Ostaw mienja”! [12:15 – 13:15]. Całkiem jak Ukraina i Putin :
A powstanie „Oniegina” ma zauważalny zbieg czasowy z nieudanym małżeństwem Piotra Czajkowskiego. Główna jej bohaterka - Tatiana, zwłaszcza ze swoim pisaniem listu, mocno przypomina przyszłą żonę kompozytora, właśnie listownie, silnie zabiegającą o jego względy i uwagę. Kompozytor, całkiem inaczej niż bohater „swojego” dzieła, zawarł jednak związek małżeński nie rokujący niczym na przyszłość. Może nawet dlatego „swoim” puszkinowskim bohaterom zaplanował potencjalnie inne (lepsze) rozwiązanie ? Ale z drugiej strony, o cóż mógł mieć pretensje do swojej nieświadomej, acz być może przepełnionej dobrą wolą żony, samemu będąc gejem. Wiele lat później żona Leonarda Bensteina - Felicia Montealegre też nie miała lekko.
[2.] Zabiegi kreujące autentyczność wyrażanych emocji i dobre aktorstwo.
Finał „Siostry Andżeliki” Pucciniego ze Szwedzkiej Opery Królewskiej:
Naprawdę rzadko spotykana w operze przewaga aktorstwa nad emisją głosu. Śpiewaczce może trochę i brakowało owego anegdotycznego piersiowego głosu lirico spinto, ale nadrobiła aktorstwem wszelkie potencjalne niedostatki wokalne.
Znakomity pomysł na ukazanie spotkania matki z utraconym dzieckiem, zaraz po jej samobójczej śmierci przez samozatrucie wywarem ziołowym, ...nie wspominając już nawet o jej zawołaniu powitalnym.
A samo dzieciątko, przez nawet sporą cześć czasu, buja konikiem do rytmu gry orkiestry niczym wiklinowym kamertonem – prawie im to wyszło.
No i ten moment, kiedy leżący na plecach sopran, z pełnym cieniowaniem wibrato, kontrapunktuje bardzo wysoko postawionym dźwiękiem, osiem ostatnich akordów melodycznych orkiestry (względnie orkiestra kontrapunktuje sopranistkę – trudno tu orzec jednoznacznie). Na koniec trzy akordy stałe zdobione delikatnie pobrzmiewaniem dzwoneczków (zwłaszcza ostatni). Jakiś zdolniacha to wszystko wymyślił. [05:15 – 06:40]
Stąd już tylko jeden krok mały do Symfonii Nr 3 Góreckiego. Można słuchać razem ze sobą, choć pewnie trudno będzie dźwignąć oba napięcia wyrazowe naraz.
POPULARYZACJA i WDRAŻANIE, czyli w jednym team'ie z Kaczyńskim (...uff na szczęście tylko z ...Bogusławem) :
Ostatnio o dziele operowym syntetycznie, esencjonalnie, bez niepotrzebnego nadęcia, z przekąsem, a nawet kąśliwą ironią snuje video-felietony popularyzator i pasjonat - Pan Jerzy Snakowski z Opery Bałtyckiej w swoim Internetowym Przewodniku Operowym.
Jest on trzykrotnym laureatem niegdysiejszego teleturnieju telewizyjnego „Wielka Gra”, właśnie z tego tematu i erudytą tego gatunku sztuki.
Mówił niedawno:
„Opera jest po to, żeby się nie śpieszyć i wyhamować. (...) Śpiewanie trwa dłużej od mowy, to rzecz oczywista, i jest czymś odświętnym. Śpiew jest swego rodzaju sacrum i okazją do spojrzenia na fundamenty własnych wartości.”
„Obecność młodzieży w operze to jakiś niezrozumiały dla mnie fetysz. Być może balet i opera są takimi gatunkami, do których się dorasta? (...) Nie ma się co umizgiwać do tejże młodzieży, niemniej niezmiernie ważna jest jej edukacja.”
„Po młodych współczesnych kompozytorach, po ich twórczości widać, że wychowali się na rapie, na techno, na soulu. Wykorzystują formy klasyczne i w to wrzucają tę tkankę muzyczną, której słuchają na co dzień. Myślę, że obecnie zanika podział na kulturę wysoką i popularną.” (No właśnie, od razu przychodzi na myśl taki Radzimir Dębski, albo Adam Sztaba)
Instrumentalne studium opery (reCreations) – ciekawa alternatywa, choć wszelkie fantazje i impresje pozostają nader często z niedostatkami aranżacyjnymi lub brakiem wizji narracyjnej:
[1.] Francuski aranżer - Émile Hypolite Tavan już przed wojną przedłożył własne propozycje Puccinowskie, teraz pozostające do łatwego wyszperania, ...choć dla wielu zapewne okażą się nazbyt akademickie i wyrazowo słabe:
[2.] Kiedy ten pianista był w Polsce w Dusznikach na Festiwalu Chopinowskim w minionym roku mówił, że muzyka musi mieć narrację. Przedstawił niedawno, co przez to rozumie:
[18:10 - 21:30] - studium żalu i bezprzedmiotowa już skarga młodej gruźliczki w przebiegu marche macabre lub niczym u Franciszka Schuberta – opowieść o tej będącej już w ramionach nieuchronnego przeznaczenia.
[3.] John Bayless - aranżer i pianista amerykański (podopieczny i student Leonarda Bernsteina), któremu udar mózgu i trwały niedowład załamał karierę, podszedł do opracowania zapisów Giacomo Pucciniego po swojemu, niejako w stylu “Puccini meets Chopin”:
Żyć sztuka i miłością to przywilej nielicznych.
Pod koniec [03:45] przepiękne załamanie się linii nastroju i jak mniemam tonacji, niczym w Scherzu Nr 3 Chopina i Ständchen D. 957 Schuberta.
Natomiast:
[4.] Kompozytor i pianista Rodion Szczedrin w 1967 roku zaproponował bardzo udaną, być może aranżacyjnie najlepszą, „akustyczną” suitę do opery „Carmen”, na rozbudowaną sekcję perkusyjną i małą orkiestrę smyczkową. Bo wszystko co tworzył, czynił z myślą o żonie, ...primabalerinie. A „jego Carmen”, to po prostu przetworzenie do przedstawienia baletowego, jak niemal wszystko inne w dorobku:
[5.] Panowie Andrew Pryce Jackman i Christopher Palmer przygotowali wielce udane aranżacje Puccinowskie dla orkiestry, które zarejestrował Sir Neville Marriner ze swoją Akademią. Bodajże ta najbardziej udana odnosi się do ostatecznie nieukończonej opery z zagadkami. Na zagadki odpowiadają kandydaci na męża. Pomyłka skutkuje niestety tym samym, co u modliszek niefrasobliwe przedłużanie czułości podczas randki. Uchowaj Boże przed taką narzeczoną. Zagadki są aż trzy, a tylko pierwsza jest na zachętę dość łatwa:
Kim jest ta, która rodzi się w ciemności nocy, rozpościerając hojnie swe skrzydła rozłożyste. Którą błaga świat cały, aby już na dobre pozostała. Która to jednak wciąż znika wraz ze świtaniem..., by rychło znów ożyć w sercach i wydać na świat nowych głupców. Ta pożyczka na szczęście, nominowana we Frankach szwajcarskich. Owa sacharoza w herbatce, nawet jeśli skromna – zawsze tak podniebieniu miła. Ta bezpretensjonalnie urocza Oszustka, który nigdy nie traci dobrej reputacji.
Podpowiedź ratunkowa:
To, czego Polsce i w Polsce coraz bardziej brakuje.
Dla każdego, kto odgadnie – nagroda z fantastycznym glissando i wyzyskaniem egzaltowanych emocji do granic. Niechaj nikt w ten czas obecny nie zasypia pochopnie :
Przedstawiciele ukraińskiego środowiska muzycznego wystosowali na dniach apel o bojkot rosyjskiej sztuki, jej „imperialnego dorobku” i tych przedstawicieli agresora, którzy nie okazali należytej solidarności w sprzeciwie. Zarzucili „imperialną narrację” tejże, „kolonialny patos”, produkcję przesiąkniętych podobnym dyskursem projektów, wprowadzanie przez to w błąd światowej społeczności, a także swoisty patronat dla tak zbrodniczej władzy, co ma wymagać koniecznej rewizji, bez której sankcje polityczne i gospodarcze pozostaną jedynie doraźnym środkiem zaradczym. Może i czymś przeciwskutecznym nawet, bo jeśli się mówi o embargu na paliwa kopalne, ale jego nie wprowadza, to tylko podnosi się ich rynkową wycenę i tym samym zwiększa dochody ich oferenta. Widzi to chyba już każdy po cenach. Importu paliw wszak niegdzie nie wstrzymano.
„Uważamy, że każdy, kto dziś promuje rosyjską sztukę, usprawiedliwia działania państwa rosyjskiego, świadomie lub nieświadomie. Bez krytycznej ponownej oceny dziedzictwa kulturowego Rosji sankcje polityczne i gospodarcze pozostaną jedynie środkiem zaradczym. Mamy świadomość, że wielowymiarowa krytyczna analiza i rekonceptualizacja dowolnego zjawiska wymaga czasu. Znajdujemy się jednak w nadzwyczajnych okolicznościach, wymagających pilnych działań i natychmiastowych konsekwencji. Twierdzenie, że tylko Putin ponosi winę za wojnę, musi zostać odrzucone, ponieważ jego władza opiera się na solidnych podstawach, a sztuka i kultura są ich jej ważnymi składnikami”
Czy owa patologia dalszego popierania (już w akcie wojennego terroru i ludobójstwa) władz swego kraju nie podważa ewidentnie statusu twórcy - interpretatora wielkiej sztuki muzycznej, obdarzonego rzekomą wrażliwością artystyczną i czy wszelkie wzruszenia, uniesienia, gesty natchnione i emocje mogą być tymi autentycznymi? Czy to jeszcze dla nas artyści ? Czy oczekiwanie przez środowisko ukraińskiej kultury muzycznej obrania linii tak bezwzględnie stanowczej postawy jest uprawnione ? Wielu jest oburzonych i żąda, aby nie łączyć ze sobą spraw, które się nie łączą.
Tak dziś zdaje się wyglądać „Kwartet Podłości” w kulturze rosyjskiej:
[ > ] Borys Bieriezowski (pianista, nie naukowiec oligarcha) – wyłączmy prąd w Kijowie to „wyzwalanie” powinno pójść łatwiej i stwórzmy tam coś dobrego i miłego,
Pamiętając nazizm niemiecki i zjawisko tzw. sprawstwa pośredniego, rozumianego jako bezkrytyczne popieranie i przyzwalanie na niegodziwość w szerokiej postawie narodu – długo beneficjenta wszelkich profitów wojennych, to uważam, że jednak mają do tego prawo, niezależnie od wszelkich kontrowersji. W takich bowiem dojmujących realiach, za niezbędne uważam oschłe nieprzejednanie. Choć (jak zwykle) z małymi może wyjątkami, gdyż taka „Wielka Brama w Kijowie” z „Obrazków z wystawy” Modesta Musorgskiego, czysto odbiorczo i w symbolice wyrazu, jawi mi się dalece proukraińską, choć być może nie wszystko o tym dziele wiem i nie wszystko dobrze rozumiem. Co do zasady jednak tak. Niemniej obrazkiem z wystawy Musorgskiego z Polski było już jak może pamiętamy - ...„Bydło”.
Tymczasem mongołoidalne chordy degeneratów i zwyrodnialców szykują się do nowej bitwy, którą symbolicznie pragną będą zakończyć być może do owego hołubionego dogmatycznie 9. maja. Wszystko zatem w rękach Obrońców i rozmiarze efektywnej pomocy cywilizowanego świata. Pierwsza batalia o Kijów, zakończyła się bardzo gorzkim zwycięstwem Ukrainy. Nowa wydaje się tylko gorsza. Nazwy Mariupol i Słowiańsk mogą niebawem ukształtować myślenie o XXI. wieku. Pierwsza z powodu zbrodni przeciw ludzkości, druga (miasto będące w samym środku na owym łuku wschodnim Charków-Mariupol) z powodu skali działań i zjawisk militarnych.
„Suita na tematy ukraińskie” Łysenki - swoisty zbiór tańców, a sam jej początek z wyraźnym ukłonem dla otwarcia pierwszej części Das Wohltemperierte Klavier BWV 846 Bacha.
Już się zmierzcha, nadchodzi noc, prośmy Świata o pomoc, aby On strażem naszym był, od złych czartów nas obronił, którzy najsprawniej w ciemności używają swej chytrości.
Poślij anioła ognistego, aby mocą sprawstwa swego, przed dusznemi przeciwniki, bronił nas, Twe służebniki, i zachował bez wszej szkody, ode każdej tu przygody.
Racz obaczyć dziatków łkanie, ...wnet wysłyszeć te wołanie.
[ 03:50 – 04:10 ] -
[ 3. ] Henryk Mikołaj Górecki – obsesyjnie lamentująca, refleksyjnie uduchowiona, ponuro zadumana, deklamująca skargi i w tym wszystkim autentycznie rozdzierająca – „Symfonia Pieśni Żałosnych”... (1976)
...ciągle aktualna,
...gdyż barbarzyńcami nie wstrząsa.
Gdzież to się podział mój Syneczek miły? Pewnie go w tej wojnie złe wrogi ubiły.
Wy niedobrzy ludzie dla świata naszego, Czemuście zabili Syneczka mojego?
Żadnej ja podpory już nie będę miała, Choćbym tu me oczy do cna wypłakała!
Synku miły, wyczekany, rozdziel z matką swoje rany, Ostatni przywilej ten gorzki niech będzie mi dany!
W zgliszczach przepadł miły, ...nie wiem gdzież to będzie, Choć się wypytuję między ludźmi wszędzie.
Może nieboraczek w zimnym leży gdzieś dołeczku, A mógł sobie legnąć w domowym przypiecku.
Ej, ćwierkajcie mu tam, wy ptaszyny hoże, Kiedy to matula znaleźć go nie może!
A ty świecie, z wiosną kwiecie rozsiej w koło, Niech się Syneczkowi... ...choć leży wesoło!
Znakomite nagranie przytoczyłeś. Polecam też to należące do Affabre Concinui:
Za to jeśli chodzi o postawę niektórych Rosjan, może ich usprawiedliwiać co najwyżej niewiedza lub brak umiejętności zrozumienia tego co tak na prawdę się dzieję. W sumie głupota też ludzka rzecz i wszyscy stajemy sie niekiedy ofiarami manipulacji.
przez Chiarodiluna » poniedziałek, 20/06/22, 22:56
............................................
Moja rozpiska muzyczna na nadchodzące lato:
Dominujący motyw przewodni - powszechnie nieznani, już zapomniani lub niedoceniani.
[ CZERWIEC ]
[1.] Rzut oka na 16. Van Cliburn International Piano Competition 2022. Szybkie odrzucenie kandydatury Kate Liu. Wysoka atencja okazywana pianistom rosyjskim i białoruskim.
Czy kariera pianistyczna Kate Liu idzie dobrze, czy źle i od czego to dziś zależy?
Czy jakiś obowiązujący trend dla stylu prezentacji pianistycznej (przemożnie oparty na szybkości i manualnej sprawności) decyduje o wszelkim powodzeniu pretendenta lub jego braku?
Czy organizatorzy i jurorzy konkursów kształtują i narzucają określone gusta i decydują w obowiązujących realiach o tym, kto zrobi dalszą karierę lub nie?
Czy jeśli ktoś nie wpasuje się w te oczekiwania, żeby grać np. coraz szybciej i figlarniej, to owej kariery nie zrobi?
Czy rzeczywiście coraz trudniej zrozumieć pozornie nieskomplikowane zjawiska w świecie muzyki klasycznej?
[2.] Handel’s Unsung Heroes
Bohaterowie z cienia zdarzeń, czyli instrumentaliści orkiestrowi w händlowskich barokowych solówkach.
Obój próbuje się z sopranem, ...ostatecznie bez powodzenia, ale z klasą. Za dobry sopran, aby zabłysnąć w pełni.
[ LIPIEC ]
[3.] Klaus Mäkelä - ceniony dyrygent młodego pokolenia i jednocześnie wiolonczelista-kameralista ma dołączyć do pracy z ponoć najlepszą orkiestrą świata – The Royal Concertgebouw Orchestra.
Zatem przegląd opracowania Sibeliusa, jeszcze we współpracy z jego dotychczasowym zespołem orkiestrowym, raczej wymagany.
[4.] Nowa „La Traviata”. Po małej (kilkutygodniowej) przerwie, kilka następnych razy, których trudno sobie odmówić.
Nagranie statyczne, studyjne, bez akcji scenicznej i słychać to w odbiorze. Np. oburzenie na impertynencje cyganek inaczej wybrzmiewa w dynamice akcji scenicznej.
Ciekawe usytuowanie komentarzy chóry, niejednokrotnie z dużej głębi i oddali (oczywiście w innych fragmentach, niż ten przytoczony wyżej). Mało znany zespół – bardzo zacny efekt.
[5.] Poszukiwania nowych pieśni klasycznych - Carolyn Sampson i Mary Bevan, w proponowanych autorskich cyklach tematycznych:
Niech toast wzniosą oczy Twe..., a przedłożę odpowiedź własnymi. Ładnie powiedziane. Wakacyjnie. Wersja instrumentalna zaś u Florence Price i jej „Negro Folksongs in Counterpoint” na kwartet smyczkowy (cz.3 - Andante cantabile).
[ SIERPIEŃ ]
[6.] W dzień moich urodzin, czyli 2. sierpnia, ale 220 lat temu, w 1802 roku Beethoven opublikował w Wiedniu swoja 14. Sonatę fortepianową, niebawem „Księżycową” nazwaną. Przez sto kolejnych lat od tegoż momentu wydarzyły się dla mnie osobiście najważniejsze rzeczy w przedmiocie tematycznym tutejszego Forum.
Planuję jeszcze raz wszystko w całości od początku do końca w te wakacje w czułym dotyku i bez nadmiaru patosu, czyli w interpretacji Muriel Chemin:
[7.] Festiwal Chopin i jego Europa i dwa zapewne mocno odmienne wykonania Koncertu f-moll Chopina.
Kate Liu i jej czule delikatny dotyk z partnerowaniem najlepszej polskiej orkiestry, wciąż nie mogącej się doczekać na własną i godną siedzibę na warszawskiej Pradze. W drugiej odsłonie Bruce (Xiaoyu) Liu z Royal Philharmonic Orchestra. Już teraz widzi mi się wierniejszym oczekiwaniom i zwycięskim pierwsze zaplanowane wykonanie, choć to na to drugie już nie ma biletów.
Gdyby jednak ktoś już miał serdecznie dość skrupulatnie zaprojektowanej we wszelkich szczegółach kariery pana (Xiaoyu) Liu i leżących po stronie publiczności zjawisk temu towarzyszących, to jest (jak się wydaje) wielce uzdolniona alternatywa – pani Xiaoya Liu. I nawet pasuje do zaplanowanego programu wakacyjnego – Unpopular & Forgotten.
Nazwisko Liu, jak wszyscy widzimy, coraz więcej znaczy.
[8.] Festiwal Chopin i jego Europa i prawdopodobnie ostatni przyjazd do Polski w ograniczanej już estradowej karierze Marii João Pires z ulubionym repertuarem, czyli Mozart.
[ SCHYŁEK LATA ]
[9.] Fatma Said – nowa, obiecująca, druga już płyta - „Kalejdoskop” już wkrótce. Na pewno będzie na niej Astor Piazzolla.
Ale także – Offenbacha “Belle nuit ô nuit d’amour” z Opowieści Hoffmann’a.
[10.] Przypomnienie wcześniejszych upodobań w zgoła innej muzyce - Isabelle Baulay i Natasha St-Pier.
Chyba w dużym stopniu to bardziej aranżacje, niż oryginalnie autorskie kompozycje. W wymiarze literackim na pewno nie jest to poezja. Jednostajne i obsesyjne powtarzanie kolejnych strof (bez modyfikacji formy w stronę wariacyjną), które jednak nie przeszkadza. Tak wiec ujmujące, acz z fatalnym tekstem a la disco polo.
Motto z myśli kompozytora: "Prawda przewodzi, piękno chodzi u niej na pasku".
O tym, że leży panna w trawie, coś wyplata, ...i że da to potem pewnemu hultajowi/nicponiowi. Nie, nie, ...seksu nie będzie. Nawet się różanym cierniem nie zakłuje.
Wsłuchując się w muzykę i jej interpretację Magdaleny Kozeny oraz w ten frapujący akord kończący, który jakby wcale niczego nie domyka, spodziewałbym się zawarcia w tekście czegoś zdecydowanie bardziej egzystencjalnie frapującego. Ale niestety, nic z tych rzeczy. Dysonans zatem szokujący. Chyba, że czegoś nie załapałem.
Znowu jakiś banalny tekst o niczym. Znowu chyba najbardziej popularne w zestawie słówko - sohajko.
W wersji ludowej ładne barwowo i dynamicznie urozmaicenie tego samego i powtarzanego w kółko motywu. Naprawdę ładnie, ale w strasznie wysokim rejestrze, niczym Teresa Salgueiro z Madredeus - co jednak pasuje do muzyki ludowej. Fraza „ja mam takich rodziców”, w dalszym rozwinięciu znów nie niesie żadnego frapującego doniesienia. Literacko – beznadzieja.
Poziom tekstu w delikatnym progresie, z naciskiem na ...delikatnym... . Finał po myśli katolickich narodowców. Trwałość rodziny zachowana i uratowana. Chyba.
Na Morawy na wakacje można jechać. Da się jakoś dogadać. Trzeba się tylko przedstawiać jako – Sohajko, ...bo tam takich najwyraźniej lubią.
Tak, czy siak, kompozytora lubię, chociaż nie skomponował czegoś, co burzyłoby dotychczasowe kanony. I tu jest istota sprawy: ktoś maluje obraz, pisze wiersz, komponuje utwór, w który wkłada całą duszę. Spodziewa się odzewu. ...... A tu nic. Może więc tworzyć dla siebie, a nie dla poklasku. To sposób na wewnętrzne szczęście.
przez Chiarodiluna » poniedziałek, 18/07/22, 20:44
Nowe fotoprojekcje z wystrzelonego w kosmos teleskopu Webb'a inspirują do coraz głębszych przemyśleń odnośnie przewartościowania wszelkich konwencjonalnych teorii i światopoglądów.
Jedno wydaje się mocno prawdopodobne. Historię naszego świata może opisywać szczególny wariant funkcji kwadratowej y=ax^2, taki, o tym cokolwiek mniej dynamicznym wzroście (co symptomatycznie koresponduje z najsłynniejszą bodajże koncepcją e=mc^2). Na początku tej drogi bardzo długi okres czasu nie wywołuje tysiącami lat zauważalnego postępu cywilizacyjnego. Na końcu cyklu, blisko umownej zagłady, bardzo krótki okres czasu wywołuje spektakularny przyrost nowych osiągnięć, czemu towarzyszy także niespożyty rozmiar wyniszczeń eksploatacyjnych. Każdy może odpowiedzieć sobie indywidualnie, gdzie lokuje na wiadomej już krzywej chwilę obecną.
Trudno to wszystko łączyć z muzyką, ale muzyka może uchodzić za najbardziej uniwersalny język w komunikacji między wszelkimi nieskomunikowanymi jeszcze strukturami wszechświata. Obok samej muzyki, kosmologia zajmuje mnie chyba tuż zaraz po niej.
O sztuce dźwięków - między potęgą dźwięku, a niewypowiedzialnością Muzyki:
Schodząc jednak do kwestii okrutnie przyziemnych, acz tak typowych dla historii naszego świata. Oto i ciekawy artykuł faktograficzny, z krzykliwym pytaniem:
Czy po Mariupolu można jeszcze grać Symfonię „Leningradzką”?
... i tezą, a raczej konkluzja końcową:
"Nie da się dziś słuchać Symfonii „Leningradzkiej” tak samo jak wcześniej. Patriotyzm, humanizm i heroizm, który symbolizowała przez 80 lat, zderzył się z nowym obrazem „zwykłych Rosjan” – już nie ofiar budzących współczucie, lecz bezwzględnych oprawców."
Ta wiec „Leningradzka” wraca ponownie, i już nie za sprawą kontrowersyjnej reklamy hamburgera, tylko w wydźwięku istotnie poważniejszym.
Ktoś może powiedzieć: jak łatwo zaprzepaścić etos bycia heroiczną ofiarą, by stać się samemu szalonym oprawcą. Raczej nic z tych rzeczy, bo przed Leningradem był imperialny podbój Syberii i zaaranżowane katastrofalne w skutkach głodzenie Ukrainy, skwitowane w jego podsumowaniu: „zawrót głowy od sukcesów”.
W Europie są bowiem dwa zbrodnicze narody, a nam przyszło żyć w strefie demarkacyjnej między nimi. I gdy w skrytości gabinetów mieliby ponownie wyznaczyć, co im się terytorialnie należy, pewnie znowu nic by dla nas nie zostało.
Chiarodiluna napisał(a):W Europie są bowiem dwa zbrodnicze narody, a nam przyszło żyć w strefie demarkacyjnej między nimi. I gdy w skrytości gabinetów mieliby ponownie wyznaczyć, co im się terytorialnie należy, pewnie znowu nic by dla nas nie zostało.
To Rosja tzn. ZSRR w II wojnie światowej była ofiarą? 17 Września 1939 roku napadli razem z Niemcami na Polskę. Wiadomo, że potem walczyli przeciwko Hitlerowi, ale niesmacznie się robi jak ktoś mówi o tym, że Armia Czerwona pokonała faszyzm tak samo jak z tym, że nas wyzwoliła. Przeszliśmy z jednej okupacji w kolejną na niemal pół wieku. Moim zdaniem skutki PRL odczuwamy jeszcze do dziś chociażby w mentalności ludzi. W naszym kraju na scenie politycznej dochodzi do takich absurdów kiedy spadkobiercy PZPR porównują PiS do... PZPR. Również Ci spadkobiercy udają dziś wielkich przeciwników Putina choć jeszcze przed wojną w Donbasie go popierali, nie mówiąc o wcześniejszych czasach. Z kolei do innego absurdu dochodzi ze strony skrajnej prawicy, która określa siebie jako antykomunistyczna i patriotyczna, a często opowiada się po stronie Putina wywodzącego się bezpośrednio z ZSRR chętnie nawiązującego do Stalina mającego też podobny stosunek jak Stalin do naszego kraju.
PS. Oczywiście ludność czy żołnierze siłą wcielani do armii byli ofiarami niezależnie od nacji.
Wyjście od tych prawd zaburzyłoby jednak autorce jej zamysł na kształt omawianego artykułu.
Niemniej osobliwie interesującym był dla mnie cykl dokumentalny o polityce społecznej i gospodarczej nazistowskich Niemiec w latach ’30 w ViaSat History – programy społeczne, lokowanie i sposób nagradzania społecznych ról kobiecych, dodruk pustego pieniądza, etc. w odniesieniu do aktualnie obserwowanej polityki PiS. Centralne planowanie i sterowanie procesami społeczno-gospodarczymi wzięte jest już z PZPR i od ówczesnego wschodniego sąsiada. Z obu systemów wzięte jest natomiast bogacenie się swoich struktur przez zagarnianie i zalegalizowaną kradzież. Całościowo przeważa polski autorski wariant narodowego socjalizmu z wszelkimi mniejszościami obsadzonymi w roli odpowiednika diaspory semickiej.
Gdzieś 7 lat temu odchodzące wizjonerskie kierownictwo TVP Kultura obwieściło to wszystko światu emitując spektakl z Januszem Gajosem – „Msza za miasto Arras”.
Na dniach pojawił się ranking najlepszych światowych stron internetowych i blogów związanych z muzyką klasyczną.
Trudno mi się tutaj zgodzić z pominięciem wielu zacnych Podmiotów i wyeksponowaniem takich, które na pierwszy rzut oka wydają się nie zasługiwać na szczególne wyróżnianie. Kryteria rankingu nie są precyzyjnie jasne. Owszem wymieniono merytoryczność z autorytetem, nowatorskie i odkrywcze ujęcie spraw rzeczy oraz zainteresowanie ze strony śledzących. Niemniej jednak, chyba kryterium wyświetlalności i reakcji społecznej w postaci komentowania było kluczowym parametrem doboru wyróżnionych. Jak wiadomo, to co szczególnie wartościowe wcale nie musi być najczęściej odwiedzane. No i oczywiście nawet najwartościowsze projekty w językach narodowych nie były najwyraźniej brane pod uwagę, a sami wybierający prawdopodobnie reprezentowali kulturę Zachodnich Aliantów. Swoją drogą ciekawe jak raczyliby ocenić poziom naszego rodzimego wiodącego serwisu i pisma „Ruch Muzyczny”?
Niemniej samo takie zgrupowanie twórców informacji o Klasyce może być ciekawe i cenne do wszelkiego upublicznienia:
O wielu sprawach na pewno decyduje finansowanie w postaci dotacji, gdyż ten rodzaj sztuki i dziennikarstwa nie ma popularności umożliwiającej samoutrzymanie się ekonomiczne.
Mój osobisty ranking wygląda całkowicie odmiennie, choć jeden z laureatów omawianego rankingu także niejako jest mi bliski:
1. PRESTO Classical Music Service [ 9 / 10 ]:
Znakomity silnik internetowy i wartościowa zawartość. Eklektyczne uwzględnianie wielu źródeł dla udzielenia rekomendacji.
To pominięcie w rzeczonym rankingu jest dla mnie szczególnie rażące.
Jak to może wyglądać dla jednej z kilku najlepszych sonat fortepianowych okresu romantycznego – Sonaty B-dur Schuberta, stworzonej rok po śmierci Beethovena i mającej pewne symptomatyczne odwołania do jego Appassionaty?
Chiarodiluna napisał(a):Niemniej osobliwie interesującym był dla mnie cykl dokumentalny o polityce społecznej i gospodarczej nazistowskich Niemiec w latach ’30 w ViaSat History – programy społeczne, lokowanie i sposób nagradzania społecznych ról kobiecych, dodruk pustego pieniądza, etc. w odniesieniu do aktualnie obserwowanej polityki PiS. Centralne planowanie i sterowanie procesami społeczno-gospodarczymi wzięte jest już z PZPR i od ówczesnego wschodniego sąsiada. Z obu systemów wzięte jest natomiast bogacenie się swoich struktur przez zagarnianie i zalegalizowaną kradzież. Całościowo przeważa polski autorski wariant narodowego socjalizmu z wszelkimi mniejszościami obsadzonymi w roli odpowiednika diaspory semickiej.
Dla mnie bezsensowne jest przytaczanie w tym przypadku terminu "narodowy socjalizm" ponieważ nie z powodu programów społecznych nazistowskie Niemcy zapisały się tragiczną kartą w historii lecz z powodu ludobójstwa i rozpętania wielkiej wojny. Poza tym sam nazizm to odmiana nacjonalizmu bynajmniej nie socjalizmu, a już na pewno nie socjaldemokracji. Niektórzy mówią: "Hitler był lewakiem" co jest absurdalnym odwracaniem kota ogonem ponieważ podejście do mniejszości i innych narodów miał skrajnie prawicowe. I właśnie to był przecież największy problem z Hitlerem. Równie dobrze można by powiedzieć, że muzyka klasyczna jest zła bo słuchał jej Stalin. Tak samo nie można oceniać socjalizmu stricte poprzez pryzmat ZSRR czy PRL bo jest jeszcze np. zachodnia socjaldemokracja. PS. PiS i rzeczy typu 500+ to względnie tylko namiastka socjalizmu.