Strona główna forum Inne Dyskusje na inne tematy

Czyli tzw. Hyde Park: tutaj możesz wypowiedzieć się na każdy temat niezwiązany z główną tematyką forum

Re: Felieton kulturalny, itp., etc.

Postprzez chlebik » sobota, 1/10/22, 10:34

Chiarodiluna napisał(a):
CIACH

Ktoś, kto zna i preferuje tylko jedynie około 3-minutowy repertuar wielu rożnych piosenek, ale w powtarzalnej formule zwrotka-refren, ma pełne prawo uznawać, że długi, pozbawiony tekstu utwór np. orkiestrowy lub fortepianowy jest z założenia zniechęcający, a w praktyce niekończący się. Zaś z uwagi na niejednokrotnie skomplikowaną strukturę także i niedostępny poznawczo.

CIACH


Bardzo sobie mile Panowie dyskutujecie, postanowiłem zainspirowany trochę dorzucić paliwa do pieca.

Kilka numerów temu w 'Polityce' ukazał się przekrojowy artykuł porównujący długości utworów na wydawanych płytach oraz na singlach. I o ile pewnie wszyscy kojarzą 'Bohemian Rhapsody', 'Stairway to Heaven' czy 'Kashmir', to jednak dane nie kłamią - piosenki stają się coraz krótsze. Pomyśleć by można, że w dobie spadającej słuchalności/oglądalności radia czy telewizji muzycznych, w dobie personalizowanych playlist/streamów (przepraszam za anglicyzmy, nie wiem jak to sensownie przełożyć na nasze) nie powinno to przecież mieć znaczenia. Jednakże trend jest bardzo mocno widoczny. Dlaczego?

Dlatego, że utwory muzyczne coraz częściej stają się nie dobrem samym w sobie, ale podkładem muzycznym do czegoś innego. Nie wiem na ile jesteście obeznani ze współczesnymi mediami społecznościowymi, ale taki Instagram czy TikTok - tam rządzi 'teledyskowość' przekazu. Ma być krótko i intensywnie. TikTok od samego początku bazuje na kilkunasto-sekundowych filmikach, Instagram ostatnio zaczął rozpoznawać i udostępniać informację o utworze muzycznym, który wrzucamy jako tło konkretnego zdjęcia/filmiku. W ten oto sposób nastąpiło jeszcze większe odebranie muzyce jej wartości, sprowadzając ją do 'muzaka'.

Drugim wspomnianym aspektem, do którego chciałbym się odnieść jest wynikająca z powyższego utrata zdolności do słuchania muzyki. Co za tym rozumiem? Kiedy muzyka staje się 'tłem', oczywistym jest, że trochę trudno jest autentycznie 'wsłuchać' się w nią. Słuchanie muzyki jest umiejętnością, która jak każda umiejętność - nie trenowana, po prostu zanika. Zwróćcie uwagę jak często obecnie przy zaleceniach dotyczących deficytu uwagi / praktyk uważności, słuchanie muzyki jest wskazywane jako pierwsze kroki do 'poprawy'. Słuchawki na uszy, usiąść/położyć się wygodnie i po prostu słuchać, bez przeglądania jednocześnie fejsa czy zmywając naczynia. Dla mnie jest to tylko dodatkowy argument, że sama kompetencja potrzebna do docenienia muzyki poważnej jest w zaniku.
You got big dreams. You want fame. Well, fame costs. And right here is where You start paying. In sweat.
Avatar użytkownika
chlebik
Miłośnik
Miłośnik
 
Posty: 90
Skąd: Stare Faszczyce
Płeć: mężczyzna
Rok urodzenia: 1984

Re: Felieton kulturalny, itp., etc.

Postprzez Arturo » sobota, 1/10/22, 12:54

No ja w ogóle nie rozumiem sensu Instagrama i Tik Toka i to jest niestety szkodliwe dla wielu dziedzin życia. Czas najwyższy obejrzeć najnowszy film Rubena Ostlunda gdzie ponoć ten temat jest poruszony.

Bezsensowne miliony zdjęć w tym świadczące o narcyzmie co chwile nowe selfie, robienie zdjęć książkom zamiast czytania ich, a obok tych książek zdjęcia gołych pośladków, miliony zdjęć jedzenia i innych prozaicznych rzeczy, a wszystkie w jednej konwencji. Na Youtube profesjonalnie nakręcone wypociny ludzi, którzy nie mają nic do powiedzenia. Gdy powstał Youtube filmy były dużo ciekawsze mimo, że w pikselowej jakości. Dziś już nawet boksu ludzie nie chcą oglądać bo jest MMA z udziałem obrażających się nawzajem influencerów bez zadnych umiejetności. Jakiś tam samozwańczy bokser dostał lekcje od dawnego mistrza, który i tak dawał mu fory lecz nie przeszkodziło mu to powiedzieć, że z nim wygrał. Można by tak długo, ale już czuje, że straciłem czas, a najgorsze, że mnóstwo czasu spędzają na tym dzieci.
https://www.facebook.com/chopinnieszablonowy
Avatar użytkownika
Arturo
Koneser
Koneser
 
Posty: 1309
Skąd: Radom
Płeć: mężczyzna
Rok urodzenia: 1988

Re: Felieton kulturalny, itp., etc.

Postprzez Chiarodiluna » sobota, 1/10/22, 14:47

chlebik napisał(a): [... all ...]


Dokładnie tak. Zgadza się w pełni. Rozwinąłeś tę samą tezę. Skupianie uwagi na krótko, co tylko uczy odbiorcę tylko takiego właśnie wariantu skupiania się na obiekcie. Błędne koło.

I tak, nawet w komunikacji, za długo napisany post lub komentarz w mediach społecznościowych nie jest czytany lub doczytywany do końca. A jeśli użyjesz tam składni, którą uwielbiał stosować Henryk Sienkiewicz, czyli zdania wielokrotnie złożonego, to już piszesz ten komentarz raczej do/dla samego siebie.

Dodany przez Ciebie element rozpraszania uwagi przez kilka jednocześnie dziejących się przekazów, którego nie poruszyłem, także wydaje się niezmiernie istotny i deprecjonujący niektóre jego składniki bardziej lub mniej.

Wydaje się wręcz, że niektóre te nowoczesne techniki przekazu paradoksalnie coraz częściej mają za zadanie uatrakcyjniać Muzykę Klasyczną i tym samym pozyskiwać dla niej nową widownię. Pojawiają się już wielkorozmiarowe ekrany, na których wyświetlane są symultanicznie nowoczesne projekcje koncertu na żywo z rzutów kamer i ze zbliżeniami na solistę i jego warsztat pracy. Akceptowana jest praktyka dozwalania na oklaski między częściami dzieła, lub nawet gdziekolwiek się to publiczności spodoba. Występują edukacyjne wejścia prelegenta, aby ze sceny zawrzeć wypowiedź na temat muzyki zawartej w programie koncertu, koniecznie z elementami uatrakcyjniającymi to wejście.

To takie ‘clipowanie’ i ‘setowanie’ rzeczywistości.

Muzyczne produkty pop są coraz krótsze, to prawda. Nawet w programach TV typu talent show prezentowane są specjalne wersje short piosenek (dla mnie prywatnie - „szroty”). Natomiast sama ilość propozycji zawartych na tzw. longplay’u POP pozostaje coraz mniejsza. W muzyce klasycznej jeszcze jest inaczej, ale oponent zawsze podniesie kwestię, że są tam zawarte kreacje istniejących i gotowych partytur, a nie własna twórczość. Niemniej pokazuje to jeszcze, że istnieje jakieś inne podejście artystów klasycznych do etosu pracy. I tak sopranistka młodego pokolenia - Fatma Said, która wydała nowy (drugi) album wokalny – „Kaleidoscope”, mimo, że ogólnie niespójny i rozczarowujący, to jednak wypracowała na nim i zawarła aż 20 pozycji muzycznych, czyli „pod korek”.

Brakuje także muzykologów, którzy potrafiliby i chcieliby wydawać ciekawe książki lub cyfrowe publikacje skierowane do szerokiego grona odbiorców. Materiały są albo za łatwe, jeśli nie infantylne, albo za trudne (czysto akademickie). Tak jakby ci autorzy, zamknięci w jakiejś uniwersyteckiej wieży, mieli za cel i zadanie pisać dla nielicznych czytelników ze swojej branży, dla niskonakładowych pism eksperckich. Wydaje mi się, że generalnie publiczność koncertowa ma niewielki kontakt z problemami muzykologii. Zastanawia mnie, czy tylko w wyniku czysto osobistych postaw, czy także przez to, że nie ma dobrej oferty.

Żyjemy w strasznych czasach, przez to na swój sposób jednocześnie ciekawych. Ciekawi mnie bardzo czy, jak i kiedy Muzyka Klasyczna wyjdzie z tych wszystkich manowców.
Romanticism is not dead, ...i hope.
Avatar użytkownika
Chiarodiluna
Meloman
Meloman
 
Posty: 342
Skąd: Warszawa
Płeć: mężczyzna

Re: Felieton kulturalny, itp., etc.

Postprzez Chiarodiluna » czwartek, 6/10/22, 21:36

..........................

Gdy nie ceniąc najwyżej dzieła, twórcy lub okresu muzycznego odkrywasz jednakże (i dawniej, ale i niejednokrotnie aktualnie) coś dla siebie interesującego w muzyce lub chociażby w samej historii o niej.


:fortepian: Utracony kompozytor narodowy?

Obrazek


=> Podobnie całkiem jak Fryderyk Chopin pierwsze 20 lat swojego życia spędził w Warszawie, gdzie się wykształcił, by ostatecznie opuścić ją gwałtownie i na zawsze. Gdyby pozostał i gdyby nie historyczne okoliczności, jako pianista z ogromnym potencjałem miał nawet realne szanse na laury w Konkursie Chopinowskim. Do tego stopnia zachwycił wizytującego ojczyznę Józefa Hoffmana, że otrzymał od niego zaproszenie na dalsze studia do w Curtis Institute of Music w Filadelfii na ów pamiętny wrzesień 1939 roku. Życzliwej opatrzności losu wystarczyło aż i jedynie na ucieczkę do ZSRR, okupioną stratą w drodze rodziców i siostry z ręki nazistów.

=> Podobnie całkiem, jak Fryderyk Chopin stał się jednym z tych nielicznych przedstawicieli emigracji polskiej, któremu udało się w nowym miejscu zyskać szerokie uznanie dla swojej twórczości, a nawet w pełni zintegrować się z miejscową społecznością twórców. Tyle tylko, że samo miejsce emigracji niezmiennie pozostawało niegodziwym i podłym, co nie ulegnie już zmianie po wsze czasy.

=> Podobnie całkiem, jak Fryderyk Chopin nie miał dobrego zdrowia, a i sama choroba okazała się tą samą. Trudy fachu pianistycznego chętnie i bez żalu zamienił na warsztat kompozytorski, co jednak, jak w przypadku Fryderyka, wcale nie oznaczało braku występów publicznych.

Protegowany Szostakowicza, którego odwadze nie jeden raz wiele zawdzięczał, zwłaszcza po oskarżeniach o twórczy fatalizm, nieakceptowalny formalizm i burżuazyjne zapędy. Ironia tegoż samego losu sprawiła, że przez wiele lat już z własnego mieszkania spoglądał na więzienie, w którym go na wiele tygodni osadzono. Jak na panujące tam warunki, zaledwie tylko tygodni, bo inni doświadczali mniejszej życzliwości od opatrzności losu. Niemniej samo więzienie może funkcjonować na 2 płaszczyznach – realnej i ustrojowej. Do partii nigdy nie należał, w związkach branżowych nie zasiadał, a o wydania swych prac koniunkturalnie nie zabiegał.

Komponował dużo i wytrwale, ponieważ praca twórcza była dla niego powinnością i zobowiązaniem wobec wszystkich tych, którzy nie przetrwali czasu wojny i Holokaustu. Pozostawił zatem po sobie ogromny dorobek. Prawie 30 symfonii, niemal 20 koncertów na instrument solowy z orkiestrą, niemal tyleż samo kwartetów smyczkowych, 150 pieśni inspirowanych najczęściej poezją Juliana Tuwima. Tylko połowa jego prac doczekała się wykonań za życia kompozytora. Renesans przyniosła 100. rocznica urodzin kompozytora i może kilka lat ją poprzedzających. Podobnie jak Chopin doczekał się w Polsce powstania stosownego Instytutu.

Muzyka jego pozostaje niełatwa, trudno uchwytna, owiana tajemnicą i naznaczona licznymi traumami. Przekładając zaś na bardziej czytelny język Romantyzmu, zagadkowa niczym prace Franciszka Schuberta.

W przeciwieństwie do Chopina kompozytor dla narodu utracony. Wciąż Polak, jednak obywatel znienawidzonej Moskwy, tam też pochowany.

Mieczysław Weinberg


Kolejna, bardzo świeża odsłona wnikliwej pracy litewskiej dyrygentki Mirgi Gražinytė-Tyli.


:wiolonczelista: Dwa prologi zniszczenia i zagłady:

Ernest Bloch - Trzy szkice „From Jewish Life” na wiolonczelę i fortepian z 1924, cz.1 Modlitwa:

Natomiast dzisiejszy 6. października to umownie i faktycznie rocznicowy dzień końca kampanii wrześniowej i dopełnienie się prologu II. wojny światowej. Wówczas to w mojej małej ojczyźnie pochodzenia, formacja SGO „Polesie” z powodu braku wszelkiego zaopatrzenia zakończyła dalece udane działania operacyjne przeciwko Niemcom. Jednocześnie trwa prolog III. wojny światowej. Niewiele się zmieniło. Nawet wrogowie pozostają ci sami. Obecna ostentacyjna wstrzemięźliwość Niemiec to także postawa skrycie wroga. Bo wszelka słabość „strefy buforowej” odgradzającej Niemcy od Rosji pozostaje od wieków w ich żywotnym interesie.

Romanticism is not dead, ...i hope.
Avatar użytkownika
Chiarodiluna
Meloman
Meloman
 
Posty: 342
Skąd: Warszawa
Płeć: mężczyzna

Re: Felieton kulturalny, itp., etc.

Postprzez Chiarodiluna » sobota, 15/10/22, 21:36

..................................

LIRICO SPINTO oraz cała zróżnicowana magia i odcienie kobiecego sopranu :

3 typy zasadnicze [cyfry nieparzyste], 3 typy przejściowe [cyfry parzyste], 3 typy szczególne [moduły a]

Obrazek

1. SOPRAN KOLORATUROWY: najwyższy z istniejących głosów kobiecych, charakteryzujący się dynamiką ruchliwości, a zatem wyjątkową lekkością, co zapewnia sprawną realizację wszelkich biegników zawartych miedzy dźwiękami prowadzącymi, melizmatów i pasaży. Produkcja dźwięku realizowana ponad zakresem gry orkiestry.
Repertuar: Barok i włoskie belcanto
Artystka: Sabine Devieilhe

2. Sopran koloraturowo-dramatyczny: pozostaje nadal nader giętki w zdobieniach i biegnikach, bardzo swobodny w górnej skali, jednakże charakteryzuje się esencjonalnie dramatyczną barwą.
Repertuar: dalece różnorodny - Królowa Nocy , Norma, wczesna twórczość Verdiego
Artystki: Maria Callas, Joan Sutherland.



3. SOPRAN DRAMATYCZNY: legitymuje się dużą siłą wyrazu i nośności, z barwą nieco ciemną i najbardziej nawiązująca do mezzo. Zazwyczaj jego tessitura (skala, w której brzmi najlepiej i najpełniej) jest niższa, niż u pozostałych typów sopranów. Nie istnieje problem przebicia się solistki przez grę orkiestry.
Repertuar: Turandot
Artystka: Birgit Nilsson

3a. Sopran wagnerowski ("patogermański"): potrafi i jest w stanie „przekrzyczeć” ogromną neoromantyczna orkiestrę symfoniczną
Repertuar: Brunhilda, Izolda, ale także niektóre partie od R. Straussa.
Artystka: Kirsten Malfrid Flagstad

4. Sopran LIRICO SPINTO (dramatyczno-liryczny): najrzadziej spotykany głos kobiecy, osiągający brzmienie zarówno liryczne, jak i dramatyczne. Zachowuje ujmujący blask sopranu lirycznego, ale posiada jednocześnie bezwysiłkową donośność dramatycznego, co pozwala mu budować narrację ku emocjonalnej kumulacji. Korzysta przy tym z techniki zwanej squillo – walorów wibrującego dźwięku, który skutecznie przecina gąszcz instrumentów pełnej romantycznej orkiestry, zamiast jak inne liryczne i koloraturowe soprany realizować produkcję dźwięku ponad zakresem jej gry. Zatem sama praca kompozytorska i zapis nutowy pozostaje dla lirico spinto inny, niż na pozostałe soprany. Z uwagi na rzadkość występowania bywa nierzadko zastępowany przez silne soprany liryczne, acz zawsze z ryzykiem uszkodzenia strun głosowych i aparatu wykonawczego. Obecnie zdaje się tak czynić ceniona za aktorskie rozwiązania sopranistka liryczna - Asmik Grigorian i nasza najsłynniejsza w świecie polska sopranistka - Aleksandra Kurzak.
Repertuar: twórczość Werystów, zwłaszcza G. Pucciniego - Madama Butterfly, Floria Tosca, Manon Lescaut oraz dojrzałe i późne dzieła G. Verdiego.
Artystki: Leontyne Price, Monsterrat Caballé.

5. SOPRAN LIRYCZNY pełny / właściwy: najpopularniejszy typ sopranu. Wyższy od sopranu dramatycznego, jaśniejszy w barwie, z liryczną miękkością i pełnią blasku. Zastępuje dramatyczną barwę śpiewaniem forte, by przebić się skutecznie przez orkiestrę. Z uwagi na dojrzalszą barwę nie nadaje się już do partii koloraturowych.
Repertuar: role subtelnych, młodych i łagodnych bohaterek - Mimi z Cyganetii, Liu z Turandot, Micaela z Carmen.
Artystki: Mirella Freni Victoria de Los Angeles, Teresa Stratas, Kiri Te Kanawa.

5a. Sopran liryczny lekki: jasny głos o delikatnej barwie.
Repertuar: Eurydyka Glucka, Manon Masseneta, Pamina.
Artystka: Ileana Cotrubas

6. Sopran koloraturowo-liryczny: łączący właściwości i walory koloraturowe i liryczne.
Repertuar: Gilda (Rigoletto), Łucja z Lamermooru.
Artystki: Lisette Oropesa, Natalie Dessay.



6a. Sopran Soubrette: lekki, jasny głos o zazwyczaj niewielkiej, ograniczonej skali. Charakterystyczny dla przedstawień komicznych. Role figlarne, kokieteryjne, filuterne w klasycystycznych operach mozartowskich i wybrane partie operetkowe.
Repertuar: Zuzanna.
Artystka: Kathleen Battle.

W uproszczonej praktyce znaczenie mają dla mnie dwa aspekty sprawy: sopran koloraturowo-liryczny dla jednych wiadomych zastosowań i sopran lirico spinto dla drugich, odmiennych wymogów.

Putiowski sopran szmatławy: występy na użytek i dla promocji reżimu, a prezentowane stanowisko etyczne niweczy i przekreśla wszelkie minione dokonania.
Osoba: Anna Netrebko
Romanticism is not dead, ...i hope.
Avatar użytkownika
Chiarodiluna
Meloman
Meloman
 
Posty: 342
Skąd: Warszawa
Płeć: mężczyzna

Re: Felieton kulturalny, itp., etc.

Postprzez Chiarodiluna » niedziela, 16/10/22, 23:05

Gdy jakąś operę ratuje przed zagładą i ostatecznym zapomnieniem tylko pojedyncza aria.

Wielkie kobiece arie najgorszych oper. O dziwo - od Pucciniego zaczynając i na Puccinim kończąc. A przy okazji mały przegląd wszystkich najważniejszych kurtyzan w operze.


[ 5 ] Puccini – Manon Lescaut – „Sola, perduta, abbandonata” („Samotna, zagubiona, opuszczona”)

Rzecz o tej trzeciej najsłynniejszej kurtyzanie w operze, zaraz po V.V. / Dame aux Camelias i Butterfly. Ostatecznie także i o tym, że ucieczka na pustynię to jednak nie koniecznie najlepszy pomysł. Acz wizje sceniczne współczesnych reżyserów nawet z pustyni potrafią uczynić cokolwiek odmiennego i dorobić nowatorskie przesłanie dla świata, czyli całkiem jak w Warszawie w gmachu przy Placu Teatralnym. Zdaje się tu już trochę pobrzmiewać (ten zdecydowanie powszechniej znany) przyszły finał opery Tosca z pulsowaniem dramatycznego napięcia. LIRICO SPINTO bardzo pożądane. A termin Manon Lescaut statystycznej osobie zapewne kompletnie nic nie mówi.



...........................................................................

[ 4 ] Dworzak – Rusałka – „Księżycu na niebie dalekim”

Jak soczewce ogniskują się tu wszelkie wady tego scenicznego gatunku muzycznego. Infantylizm fabuły i postaci posunięte do poziomu groteski. Za to nieznana sopranistka młodego pokolenia, zanurzyła się z niemałym poświęceniem dla „dobra kariery” w zimnej rzece. Musiało się to zemścić negatywnym przełożeniem się na walory wokalne, co jednak jest niczym, wobec wszelkich walorów wizualnych i modowych. A w ankiecie zwiadowczej z pewnością nikt nie powiązałby Rusałki z operą.

https://www.youtube.com/watch?v=GqgBwu2trRA

............................................................................

[ 3 ] Catalani - La Wally – „Ebben, ne andro lontana” („No cóż, wkrótce odejdę daleko”)

Opera bardzo rzadko wystawiana, nie tylko dlatego, że nader trudno o wiarygodne scenograficzne Tyrolskie Alpy i lawiny śnieżne. Poza tym w atmosferę Świąt Bożego Narodzenia dużo lepiej wpasowuje się (a raczej wpasowywał do 2022 roku) Dziadek do orzechów. Cóż, nie ma co się dłużej łudzić - wyroki czasu pozostają z reguły (trwale) nieomylne.

https://www.youtube.com/watch?v=mDe7Id56hgw

................................................................................

[ 2 ] Saint-Saëns - Samson i Dalila – „Mon cœur s'ouvre à ta voix” („Moje serce otwiera się na Twój głos”)

Nudna biblijna opowieść polityczno-religijna, a także, co już odrobinę ciekawsze, o roli kobiet w pozyskiwaniu ważnych informacji wywiadowczych. A także piąta najsłynniejsza kurtyzana w operze, zaraz po Mimi / Boheme. Sama opowieść może się wreszcie jakiemuś ankietowanemu skojarzyć, ale na pewno nie z muzyką do opery.

https://www.youtube.com/watch?v=l7Uel8AA9uA

......................................................................

[ 1 ] Puccini – Jaskółka – „Chi il bel sogno di Doretta”

Kto mógłby odgadnąć piękne marzenie Doretty? Jest ono oczywiście przyjemne, gdyż rzecz jest o całowaniu. A potem, ta dziwna opera, mogłaby się już skończyć. A wszelkie potencjalne skojarzenia ankietowanych będą tu oczywiście wyłącznie przyrodnicze.




Acz są i te jeszcze gorsze opery - bez żadnej drobnej chwili przyjemności.
Romanticism is not dead, ...i hope.
Avatar użytkownika
Chiarodiluna
Meloman
Meloman
 
Posty: 342
Skąd: Warszawa
Płeć: mężczyzna

Re: Felieton kulturalny, itp., etc.

Postprzez Chiarodiluna » niedziela, 30/10/22, 21:43

..................................

Stańczyk z Paryża – Nicolas Ferrial vel Triboulet i opera RIGOLETTO

(a także o tym, jak trudno napisać naprawdę dobrą operę i dlaczego Fryderyk Chopin miał rację tego nie pragnąc)



Dawna cenzura skutecznie doglądała, aby arystokratyczną klasę panującą nie dotykały nieobyczajne skazy na jej świętobliwym wizerunku i jednocześnie tak postrzeganej tradycji historycznej. Wygodnym rozwiązaniem we wszelkich kontrowersyjnych sztukach scenicznych było zatem rzutowanie wydarzeń w przeszłość i fikcyjność kluczowych postaci. Taki los spotkał także i fabułę opery „Rigoletto” Verdiego.

Nie zmienia to jednak w niczym faktu, że istniał naprawdę wyuzdany król - Franciszek I Walezjusz:

https://historia.org.pl/2017/11/16/wyuzdany-krol-czyli-odziany-w-kobiety-franciszek-i-walezjusz/



Istniał także i nadworny błazen – Triboulet, którego historia zapamiętała z uwagi na szczególne wyróżniające się, nieszablonowe umiejętności i niebywale rzadki u błaznów purpurowy przyodziewek [ :chor: dzisiaj z błaznów w tejże kolorystyce pozostali już tylko - ...wiadomo]. Bo, aby być w tym fachu naprawdę dobrym i zajmującym, trzeba było nierzadko działać na granicy ryzyka przekroczenia dobrego smaku. A takie działanie narażać mogło w minionych czasach [ :chor: acz wcale nie tylko minionych] na realne niebezpieczeństwo. O jego wymiarze decydował już inny (nieoficjalny i niedosłowny) - błazen w koronie [ :chor: względnie prawicowo nawiedzony prokurator generalny – także obowiązkowo błazen].

Obrazek

https://www.youtube.com/watch?v=81ECy5UDr7o

I tak oto Triboulet, po swoich rozlicznych „przegięciach”, został ostatecznie skazany przez rozwiązłego Franciszka I na ...śmierć. Ale, że służba jego na dworze była: ...i wieloletnia, ...i owocna, ...i jednak doceniana, bo przecież w istocie rzeczy tak podobna do tej monarszej - władca w przypływie łaskawości przyznał mu prawo do wyboru sposobu uśmiercenia. Dzięki tej szczęśliwej okoliczności, nieszablonowo uzdolniony Triboulet ocalił skórę, gdyż wybrał dla siebie...(!): śmierć ze starości, ...co też się ziścić miało, choć już na (pewnie mocno niechcianym) ...wygnaniu. Tak oto jeden - Fałszywy Błazen zaimponował i rozczulił innego - Autentycznego Błazna, ratując przy tym swe cenne życie.

Tak oto się kiedyś bawiono. [ :chor: A może nie tylko kiedyś?]



Wracając koniecznie do samej muzyki. Tak więc, operowy Rigoletto ukuty został po trosze z autentycznej postaci Triboulet’a ze sztuki Victora Hugo, po trosze z dzwonnika z Notre Dame, a może jednak przede wszystkim z wieloletniej, a niezrealizowana nigdy kompozytorskiej obsesji Verdiego w temacie szekspirowskiego Króla Lear’a, a zatem i relacji ojciec - córka. Gilda to tutaj alter ego Cordelii. W obu przypadkach ojcowie zbyt późno odkrywają swoją krótkowzroczność i głupotę. Jak zazwyczaj, za dar mądrości i cud koniecznej refleksji trzeba zapłacić konkretną cenę [ :chor: jakże bardzo pasuje to do dzisiejszych mocodawców]. A ceną w omawianym wypadku jest przypieczętowanie zgubnego losu dla córki.



"Rigoletto", objawione światu dokładnie w połowie wielkiego okresu w muzyce 1800-1900, stało się punktem zwrotnym w karierze muzycznej Verdiego i zapowiedziało jego najdonioślejszy okres twórczy, czego dowodzą tylko rozliczne programy repertuarowe teatrów operowych na świecie. Jest wiele nagrań i inscenizacji tej opery, ale niestety praktycznie nie ma propozycji satysfakcjonująco wybitnej [tak, owszem, wskazywane są jakieś trzeszczące nagrania z odległych czasów, ale trudno jest dziś ich archaizm/anachronizm zaakceptować]. Dlaczego tak jest? Pewnie z powodu wieloformatowości psychologicznej postaci. Bardzo trudno jest zebrać taki zespół wykonawców, gdzie każdy jego podmiot składowy pieczołowicie wzorowo wykona powierzone mu zadanie. Trzeba poszukiwać szeroko rozumianego kompromisu, a jak wiadomo z kompromisem jest jak z prawdą, która nie leży nawet dokładnie pośrodku, ...tylko tam, gdzie leży (względnie upadnie). Prawie zawsze ktoś nie sprosta, psując tym i całość zamierzenia i pracę pozostałych artystów. I tak np. zamknięta w inercyjnej pustce i pozbawiona elementarnego towarzystwa Gilda musi być obowiązkowo infantylnie niewinna, ale ta sama Gilda, już za chwilę, upodlona intrygą świata otaczającego musi przekonująco wygenerować całkowicie odmienne emocje. Aria „Caro nome” potrzebuje czystości linii melodycznej i odpowiedniego trylu (koloratura i liryzm), ale na tym w kompetencjach śpiewaczki wcale nie koniec. Nie da się bowiem tylko na samym tym zbudować wykonawczo postaci do końca. Z postacią tytułową dzieła jest raczej jeszcze trudniej!



Trzeba czekać, ...może jeszcze kiedyś, komuś, całościowo inscenizacja lub nagranie się uda. Bo kiedy czytam, że „once upon a time in 1948” powstało arcydzieło wykonawcze to taki podmiot rekomendujący mógłby sobie jednak darować ten osobliwy deficyt zdrowego rozsądku. Na pewno bowiem takie coś nie zjedna operze zainteresowania ze strony nowych potencjalnie zainteresowanych osób.

A słuchając wielkiego skądinąd III. aktu tej opery, często przychodzi mi do głowy pewna dygresyjna myśl. A mianowicie, o potencjalnie jeszcze bardziej ulepszonej „La Traviacie”, z przeniesieniem do jej 2 sceny II. aktu wspaniałego przebiegu znanego III. aktu Rigoletta właśnie i po tym poszerzeniu, uczynienia z niej jednak 4-aktówki. Wówczas (nie obeznany z zaistniałymi faktami) Alfredo miałby prawo zaśpiewać o Violettcie Valery „la donna e mobile”, a następnie dla rewanżu adorować na wiadomym paryskim przyjęciu jakąś Maddalenę wyznaniem „bella figlia dell’amore”, przy jednoczesnym rezonowaniu drugiej kluczowej dla dzieła pary.

A jakieś 85 % współczesnej widowni operowej nie zorientowałoby się zapewne w temacie takiej innowacji.

Obrazek
Romanticism is not dead, ...i hope.
Avatar użytkownika
Chiarodiluna
Meloman
Meloman
 
Posty: 342
Skąd: Warszawa
Płeć: mężczyzna

Re: Felieton kulturalny, itp., etc.

Postprzez Chiarodiluna » niedziela, 13/11/22, 23:16

„KRÓL OLCH” – czy najznamienitsze w historii muzyki Op. 1 ?

(...a i słów parę o owych chopinowskich wierzbach)





Któż rwie tak spiesznie wśród nocnej zamieci?
To rodzić z dzieckiem swem jakoby wiatr leci!
Trwożnego chłopca piastuje jak najczulej,
Dojechać i wytrwać w drodze tej ponurej.

Mój Synku, co Tobie, że twarz skrywasz w dłonie?
Ach ojcze, nie widzisz? Król Olch już w tej stronie!
Dniepr ci wnet przekroczył, ...niczym od niechcenia,
Ku Wiśle zmierza śmiało, ...żadne to złudzenia.

Co mówisz dalej Synku? Gdzie ty widzisz pożar?
Przecież to tylko świetlista idzie zorza.
Nikt się też nie ciśnie, nikt się tu nie skrada,
Pochopnie więc wołasz - ach biada nam biada!

Gdzie tu widzisz tanki tak nierzeczywiste,
Toż to jeno tylko trzy wierzby strzeliste.
My wciąż tu bezpieczni, widzę to dokładnie,
To wierzba gałęzie ku ziemi swe tak gnie.

Mój Synku tak drogi, sokoli wszak mam wzrok.
To stare trzy wierzby strzelają przez mrok.
To żaden Olch Król z ogonem jak żmija,
Mgła to wieczorna, która wraz z dniem ...mija.

Mój ojcze najmilszy! Czy widzisz te dziwa?
Król Olch mnie do siebie zaprasza i wzywa
Córy trzy dorodne ma on na wydaniu,
Po cóż nam umykać, cierpieć na wygnaniu.

Tak mnie on raptownie kusi, wabi, mami,
Bez mej tu opieki zostaniecie sami!
Chodź do mnie chłopczyno, a przybądź wnet w porę
Gdy chętnie nie przyjdziesz, to gwałtem zabiorę.

Rodzic w tej rozpaczy, pędzi niczym strzała.
Postać synka chłodna, sina i zemdlała.
Miałeś synku zemrzeć późno, ...ze starości.
Serce twe już głuche, ...u wroga brak litości.


Obrazek
Julius von Klever - Der Erlkönig

W ramach „Aktion Zamość” w początku lat czterdziestych XX. wieku deportowano ponad 30.000 dzieci z Ziemi Zamojskiej. Styczniową zimą, bez żadnego dorosłego opiekuna, w bydlęcych wagonach pociągów towarowych, umierały w drodze lub w docelowych obozach tymczasowych. Jeśli jakieś dziecko wyróżniało się pożądanymi i ściśle opisanymi cechami, a nie przekroczyło 12. roku życia, było kwalifikowane pod zmienionym nazwiskiem do wynarodowienia i zatarcia tożsamości, już na terenie III. Rzeszy. Taki los spotkał 10.000 tych „szczęśliwców”, których nie zakatowano w transporcie lub obozie zagłady.

W początku lat dwudziestych XXI. wieku, podobni oprawcy mordują bestialsko i zakopują w zbiorowych rowach śmierci dzieci Wschodniej Ukrainy. Wybrane dzieci oddzielane są od rodziców i wywożone do Rosji, w celu takiego samego zamazania tożsamości i wynarodowienia. A dawni oprawcy Zamojszczyzny (i nie tylko niej), zachowując stoicką wstrzemięźliwość, od miesięcy powstrzymują kraje wspólnoty Europejskiej przed bardziej zdecydowaną odpowiedzią na dziejące się bestialstwo i przed bardziej zaawansowaną pomocą dla państwowości i armii ukraińskiej.





http://www.franzschubert.pl/index.php/piesni/piesni-pozostale/46-krol-olch
Romanticism is not dead, ...i hope.
Avatar użytkownika
Chiarodiluna
Meloman
Meloman
 
Posty: 342
Skąd: Warszawa
Płeć: mężczyzna

Poprzednia strona

Powrót do Dyskusje na inne tematy




cron